Autor: Ian Rankin
Tytuł: Stojąc w cudzym grobie
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Wydawca: Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-7885-959-8
Liczba stron: 447
Wraz z wakacjami pojawiają się różnorodne rankingi i listy książek, które na ten lekki, ciepły, urlopowy czas pasują idealnie. Pośród wielu takich ogłaszanych propozycji bardzo często obok powieści obyczajowych wymieniane są kryminały. Nigdy te ciężkie, przeładowane napięciem i grozą, ale raczej te z odrobiną humoru i przede wszystkim intrygą trzymającą w niepewności do samego końca lektury. Czas wakacji to także okres nadrabiania (tak to wygląda u mnie) zaległości czytelniczych, co powoduje, że nierzadko likwidując kolejkę książek „półkowników” (czyli tych zalegających na półkach w kolejce do przeczytania), brak czasu na nowości. Tym razem jednak wraz z początkiem mojego urlopu pozwoliłem sobie na odstępstwo od mojego własnego zwyczaju. Nie sięgnąłem po tytuł oczekujący na lekturę od kilku tygodni, lecz otworzyłem kopertę z ostatnią przesyłką i … przepadłem.
Spowodował to nikt inny jak sam Ian Rankin, a właściwie jego bohater John Rebus. Od razu też przyznam się do tego, że należę do tego samego fan clubu, co sam mistrz współczesnego kryminału i jego znawca jednocześnie, Mariusz Czubaj. To on woła z tylnej okładki najnowszej powieści Rankina zatytułowanej „Stojąc w cudzym grobie”: jeżeli istnieje kryminalna Liga Mistrzów, to Iana Rankina wraz z inspektorem Rebusem w niej nie zobaczycie. Oni grają jeszcze o klasę wyżej. I ostatnia książka udowadnia to po stokroć, a nawet więcej i nie ma w tych słowa ni krzty bezkrytycyzmu, są tylko i wyłącznie autentyczne doznania z kolejnej niezwykle przyjemnej i emocjonującej lektury.
John Rebus w najnowszej książce, choć już nie czynny służbą szkocki policjant, lecz jedynie emerytowany pracownik cywilny Wydziału Sprawa Otwartych i Niewyjaśnionych, to nadal zgorzkniały stuprocentowy Szkot. Pomimo zmiany miejsca i formy zatrudnienia, śmiało mogę uspokoić sympatyków tego wyjątkowego bohatera – nic więcej w jego osobie się nie zmienia. Jest tak samo dociekliwy, jak i opryskliwy, tak samo nieprzewidywalny, jak i nieprzegadany. Nadal wozi się kultowym staruszkiem Saabem 900, który akurat w tej powieści ma sporo kilometrów do przejechania. Powoduje to zresztą jeszcze większą potrzebę czułości samego Rebusa do własnego samochodu, którego może i technicznie zaniedbał, ale z pewnością nie zdradził jakąś inną miłością do obcych czterech kółek. Nadal też główny bohater nie wyobraża sobie chwil pod postacią rozmyślań i przede wszystkim rozmowy bez wizyty w pubie przy paru kuflach piwa czy też kilku szklaneczkach whisky. Wszechobecna jest też obecność muzyki w życiu Rebusa, tak w trakcie podróży samochodem, jak i spędzając czas w domowych pieleszach, co zresztą zdarza się rzadko. Taka to już – powiedzmy – dusza wędrowna. No i nie zawiodę wszystkich jego miłośników, ciągle strzela porównaniami do tytułów utworów swoich muzycznych idoli. A ma ich sporo, jak zawsze większość spod znaku klasyki rocka, którego to kolekcję posiada – jak wiemy już z poprzednich książek – pokaźną, wprost do pozazdroszczenia. Gdybym miał powiedzieć, co w ostatniej książce Rankina jest nowego w postaci stworzonego detektywa, to tak naprawdę będzie to wyłącznie umieszczenie go w nowej przestrzeni. Już nie tylko i głównie edynburskiej, ale szerzej, bo w samym – można powiedzieć – sercu szkockiej krainy. Dokładnie, choć w rzeczywistości brzmieć to będzie bardzo ogólnie, na całej linii autostrady A9 i częściowo M90. To spory kawałek drogi, obejmującej kilka miast: począwszy od prawie przedmieść Edynburga, Rosyth i Kinross, poprzez przedsionek Narodowego Parku Cairngoms, miejscowość Pitlorchy oraz miejskie serce tegoż parku, na marginesie największego pod względem powierzchni parku narodowego w Wielkiej Brytanii, miasta Aviemore, aż po krańce stykające się z morzem w mieście Inverness. W tym miejscu namawiam wszystkich przyszłych czytelników powieści „Stojąc w cudzym grobie” do zajrzenia – koniecznie dopiero po lekturze – na internetową stronę mapy Szkocji i przyjrzeniu się zwłaszcza odległościom, które przemierzać musiał bohater książki. Warto też pochylić się nad krajobrazem szkockim, nieustannie towarzyszącym Rebusowi, a którego charakter – niezależnie czy jest on typowo miejski, industrialny, czy też wyjątkowo naturalny, wprost z ziemi, morza i gór, zdaje się mieć znaczenie dla czynności pisarskiej budowania emocji prowadzonej opowieści. Co ciekawe, sam Rankin odnosi się się do krajobrazu w narracyjnym toku opowiadania tylko na tyle, na ile dostrzega go sam bohater, co jest charakterystyczną cechą pisarstwa autora „Pożegnalnego bluesa”. Nie umniejsza to jego roli w kreacji napięcia powieściowego, skupiającego się wokół intrygi kryminalnej, choć takie akurat passusy narracyjne należą do rzadkości i stanowią wyłącznie dopełnienie właściwego i wiodącego sposobu kreowania świata przedstawionego. Jest nim sam John Rebus. Choć może to brzmieć to nie w pełni jasno, ale to właśnie główny bohater jest nośnikiem narracji powieściowej, będąc równolegle jej filtrem. Niezależnie od tego, że narracja prowadzona jest klasycznie, w trzeciej osobie, to podczas lektury wyraźnie wyczuwa się obecność Rebusa nie tylko na scenie opowiadanej historii, ale także (może nawet niektórzy powiedzą przede wszystkim) na poziomie przekazu tworzącego obrazy w odbiorczej wizji czytelnika. Jeśli widzimy i słyszymy sceny, dialogi, myśli, to wyraźnie jest to widzenie i słuchanie – nazwę to tak – rebusowskie. To jest właśnie wyjątkowość prozy Rankina. Jego bohater ciągle w centrum uwagi i zainteresowania, jest motorem napędowym opowieści narracyjnej i samej akcji powieściowej, a świat kreowany jest przez tego bohatera i czytany tym właśnie bohaterem. Szczerze powiedziawszy trudno to opisać prostymi słowami, to trzeba przeżyć osobiście, czyli po prostu, czytając, dać się uwieść temu, co lektura przyniesie.
Jakość powieści kryminalnych Iana Rankina nie ukrywa się wyłącznie w postaci Johna Rebusa. Gdyby nawet skupiać się na świecie bohaterów, pisarz nigdy nie zapomina o właściwym doborze całej sceny personalnej. Tutaj każdy, wręcz kongenialnie, odgrywa swoją rolę, nawet jeśli jest ona mała, epizodyczna, jak choćby w przypadku żony Kenny’ego Margratha. Podobnie ma się też przykładowo z ważniejszą postacią dla opowiadanej historii, założycielem WSON-u (Wydziału Spraw Otwartych i NIewyjaśnionych, Gregorem Margrathem, którego to osoba przez dużą część powieści pojawia się wyłącznie jako temat rozmów, trochę już legendarna i historyczna. Choć w pewnym momencie okazuje się, że postać ta żyje i ma jeszcze do odegrania znaczącą rolę. Nie mówię już o pozostałych bohaterach, nierzadko kontr-osobowościach, wywołujących w sposób naturalny relacje z głównym bohaterem, Rebusem, o wysokim stopniu napięcia emocjonalnego, ale też i językowego i nierzadko merytorycznego. Bo jak bez zadowolenia czytelniczego, czyli wypieków na policzkach i uśmiechu na twarzy oraz burzy intelektualnej w głowie spoglądać na sceny konfrontacji Rebusa z nowym, chwilowym szefem starszym inspektorem James’em Pagem, czy też ciągle węszącym i szukającym haków na Rebusa, Malcolmem Foxem z Wydziału Etyki i Standardów Zawodowych (mówiąc prościej policji wewnętrznej). Trzeba podkreślić, że każdy dialog jaki prowadzi główny bohater zarówno z partnerami policyjnymi, jak przede wszystkim ze świadkami czy nawet potencjalnymi sprawcami, stanowi wyjątkowy przyczynek, ślad w prowadzonym śledztwie. Wyjątkowy, bo nierzadko przewracający wcześniejsze ustalenia i nakłaniający do przewartościowania przypuszczeń i dotychczasowych sądów. To ostatnie zresztą dość często wpływa na decyzje śledcze, wywodząc na meandry główne lub poboczne wątki prowadzonego śledztwa, ku utrapieniu bohaterów i coraz większego napięcia zdezorientowanych czytelników. Tym samym dowodzi to tylko po raz kolejny tezy, że autor „Zaułku szkieletów” to wreszcie również niedościgniony mistrz kreowania wyjątkowych intryg kryminalnych o indywidualnym charakterze, niepowtarzalności powieściowej i długo trwającej zagadkowości. W przypadku recenzowanej powieści „Stojąc w cudzym grobie” jest nią zagadka zaginięć młodych kobiet, prawdopodobnych ofiar porwań, które już nie żyją. Choć nadzieja odnalezienia ostatniej ofiary żywej jest duża, bo dotyczy raptem kilkunastu dni od zaginięcia. Najdalsza czasowo sprawa będzie cofać śledztwo aż o kilkanaście lat. I tyle, reszta ukrywa się w powieści.
U Rankina czytelnik nie będzie się nudził, wodzony jest nie na pokuszenie, lecz na zgubę własnemu umysłowi analitycznemu i spostrzegawczości. Tutaj nic układa się prosto i zwyczajnie. Co ważne, wszystko, co układane jest pisarsko i dzieje się narracyjnie w zakresie intrygi jest autentyczne i przekonujące. Historie ludzkie, najczęściej rodzinne (dotyczy to równomiernie sprawców, ofiar i także samego Rebusa), plączą się w zdarzeniach i decyzjach z przeszłości tak bogato i różnorodnie, jak różni i nieprzewidywalni są sami ludzie i ich emocje oraz to wszystko, co pod ich wpływem czynią. Intryga kryminalna Rankina nigdy nie jest sztuczna. Pisarz jest bowiem znakomitym obserwatorem ludzkich zachowań, wyczuwa doskonale stany emocjonalne i wszystkie swoje spostrzeżenia potrafi w sposób dalece udany i wiarygodny zaprezentować w narracyjnej opowieści.
„Stojąc w cudzym grobie” to powieść kryminalna o wysokim stopniu doskonałości. Skrzy niesamowicie lekkim, przejrzystym językiem, jakże żywym w dialogach, nieprzeładowanym estetycznie w pozostałych fragmentach narracji. Poza napięciem, związanych z charakteru i rozwoju intrygi kryminalnej, niesie odpowiednią dozę wyjątkowego humoru, jakiego źródłem jest autentyczna, żywa postać emerytowanego śledczego, Johna Rebusa. Ta powieść to wreszcie przyjemność czytelniczego zagubienia się w tropach kryminalnej zagadki do samego końca, z lekkim zawodem, że to już koniec i smakiem na kolejne tytułu mistrza Rankina.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB i przeczytane dzięki Wydawnictwu Albatros Andrzej Kuryłowicz
[…] się dobrze. W pierwszej kolejności pozwolę sobie wymienić Iana Rankina. Jego powieść „Stojąc w cudzym grobie” to kawał klasycznej, ciągle potrafiącej porywać czytelnika, prozy gatunkowej. Niezależnie […]