Reportaż jako powrót do siebie. „Pożegnanie z Narwią” Hanny Krall

Z serii niekryminalnie

Już po lekturze kilku pierwszych kartek pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy i którą podzieliłem się ze swoimi obserwatorami na Instagramie i Facebooku to „geografia wspomnień”. Choć „Pożegnanie z Narwią” Hanny Krall posiada formę rozmowy przeprowadzonej z rodzimą Mistrzynią reportażu przez Wojciecha Tochmana, skądinąd także znakomitego reportażystę i pisarza, to w rzeczywistości książka ta jest dosłowną geograficzną podróżą i przenośną wędrówką myśli. 

Z jednej strony fizyczną podróżą, naocznie dziejącą się na naszych oczach w przestrzeni, której uczestnikami stają się właśnie Krall i Tochman oraz napotkani ludzie i odkrywane artefakty rzeczywistości. Wybór miejsc, które przychodzi odwiedzać reportażystom, stanowi świadomą klamrę narracyjną – od miejsca, w którym „nastał najgorszy czas”, symbolizowanego przez dom volkksdeutscha Kebera w Milanówku, do miejsca najlepszego, nad Narwią. 

Z drugiej strony to wędrówka przez pamięć i wspomnienia, przez życie Hanny Krall, przez doświadczenia na stałe wpisane w najgłębsze, najsilniej odczuwalne i najmocniej odznaczające się emocje i myśli o drugim człowieku oraz o świecie. Realność odwiedzanych miejsc, niezależnie od tego, co w rzeczywistości zachowało się z nich i jak dziś wyglądają, istnieje tak naprawdę jako enklawa czegoś pozornie nieuchwytnego, a ukrywającego się pomiędzy sercem a rozumem pisarki. 

Dzięki Tochmanowi ten spacer pośród artefaktów przeszłości przeżywamy w sposób komplementarny. Mam na myśli jego wyjątkową umiejętność wyzwalania w swojej rozmówczyni tych obszarów myślowych, które dla autorki „Sublokatorki” są albo tak oczywiste, że je próbuje przemilczeć, albo są tak właśnie intymne i wsobne, że chcą pozostać w niej bez ujawniania drżenia serca. Oczywiście nie jest tak, że Hanna Krall opowiada siebie niechętnie. Rzekłbym, że jest wręcz odwrotnie. Otwiera się w tej rozmowie szeroko i nader szczerze, a autor „Dzisiaj narysujemy śmierć” doskonale wyczuwa nastroje i kierunki prowadzonego wywodu. Milczy kiedy trzeba, pozwalając wyzwalać wypowiedź rzeczom, budynkom, miejscom takim jakie się zachowały, mimo upływu czasu, ale i tym, które zniknęły, zastąpione nowym życiem lub zapomnieniem, w którym natura choćby pod postacią samosiejek zagarnia historię ludzkich losów. 

Recenzowana książka jest inna niż powstała ponad 10 lat temu „Krall” autorstwa przywoływanego już Tochmana i Mariusza Szczygła. W części, którą rozmowę prowadził autor „Bóg zapłać” rozmowa podobnie była wędrówką przez miejsca i życie pisarki, lecz skupiała się bardziej na innych osobach (Edelman, Kieślowski, Warlikowski) w perspektywie ich przyjaźni z reportażystką. To była historia relacji, wyjątkowych, mądrych, wrażliwych i niepowtarzalnych. Szczygieł zaś przyjął inną formułę, bliską sztuce reporterskiej jaką razem uprawiają – „dotyku” przedmiotów z życiowego, domowego archiwum. Każda rzecz była – jak sugerował autor „Gottlandu” – dowodem na istnienie. 

„Pożegnanie z Narwią”, przyjmując analogiczne spojrzenie na rzeczywistość, idzie dalej i przede wszystkim głębiej. Krall na naszych oczach prezentuje się jako Osoba. Bezdyskusyjnie poprowadzona rozmowa, dziejąca się w geograficznej przestrzeni i na czasowej osi, potwierdza prawdziwość reporterskiej sztuki pisarki. I nie chodzi tutaj o prawdę faktów jakiej hołdowała zawsze autorka „To ty jesteś Daniel”. Idzie o uświadomienie sobie, że reporterska umiejętność spoglądania na świat powstała w doświadczeniu osobistym Hanny Krall – jej odczytywaniu sobą rzeczywistości i etycznej wrażliwości ukierunkowanej bezwarunkowo na człowieka. 

Dzięki Tochmanowi omawiany tytuł staje się książką dla każdego czytelnika. Zarówno tego, który nie zna jeszcze – może poza obowiązkową lekturą „Zdążyć przed Panem Bogiem” – twórczości pisarki. W trakcie prowadzonej rozmowy znakomicie przywołuje najważniejsze dokonania reporterskie swojej rozmówczyni, nierzadko tłumacząc je, niekiedy prowokując do uzupełnienia i dopełnienia wcześniejszych motywów i historii, a niekiedy nawet inteligentnie polemizując z nimi. Dzięki temu mniej zaznajomieni czytelnicy otrzymują swoistą „mapę drogową” reporterskiej sztuki Krall. 

Dla dobrze oczytanych w dokonaniach literackich autorki „Białej Marii” recenzowana książka to świetne uzupełnienie i poszerzenie horyzontów odbiorczych. I podczas lektury u niejednej osoby pojawi się, tak jak i mi się zdarzyło, imperatyw powrotu do wcześniej wydanych tytułów. Najcenniejsza jest jednak możliwość obcowania, choć to słowo – w perspektywie poznanych wypowiedzi autorki – swoim brzmieniem niesie trochę pejoratywne znaczenie, z niezmąconymi niczym uczuciami, emocjami i doznaniami o charakterze tak mocno osobistym, że chwilami przechodzą dreszcze. 

„Pożegnanie z Narwią” to rzecz obowiązkowa, nie tylko dla miłośników reportażu i całej literatury faktu. To Hanna Krall non-fiction na progu pożegnania, ale i ze świadomością, że dopóki rzeczywistość „opowiada”, a my ją „czytamy”, dopóty istniejemy. 

Przeczytane dzięki Wydawnictwu Literackiemu