Autor: Robert Galbraith (J.K. Rowling)
Tytuł: Wołanie Kukułki
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-271-5073-8
Liczba stron: 451
„Wołanie Kukułki” Roberta Galbraitha to ten rodzaj książki, która jeszcze przed lekturą, bez prawdziwego kontaktu z czytelnikiem, wywołuje liczne dyskusje i emocje. A idzie przede wszystkim o faktycznego autora tej powieści i wydawniczą historię samego tytułu. Od kwietnia 2013 roku dokładnie do dnia 14 lipca tego samego roku szeroka publiczność, choć w tym przypadku właściwie trzeba byłoby powiedzieć niezbyt szeroka jak na angielskie wydanie, bo dobijająca do liczby 1500 sprzedanych egzemplarzy, nie znała prawdziwej twarzy Galbraitha. A dzięki głośnemu artykułowi i wcześniejszemu śledztwu dziennikarskiemu Richarda Brooksa w „The Sunday Times”, którego – jak pisał – zastanawiało jak autor „z przeszłością wojskową i ochroniarską” mógł zadebiutować tak udaną i topową powieścią. Gazeta skorzystała z pomocy językoznawcy i profesora pittsburskiego uniwersytetu Duquesne, Patricka Juola, który przy pomocy specjalnego oprogramowania przeprowadził cztery oddzielne analizy książki oraz innych prac Rowling, co potwierdziło wspólną proweniencję językową, a tym samym autorską. I w tym momencie rozpoczęło się drugie życie „Wołania Kukułki”, która w rzeczywistości wyszła spod pióra Joanne Kathleen Rowling.
Bardziej jako legendę trzeba przywoływać dawną wypowiedź, autora znakomitych kryminałów, Iana Rankina, twierdzącego w roku 2007, że jego żona widziała Rowling piszącą powieść detektywistyczną w kawiarni. Oficjalnie Rankin nigdy tego nie potwierdził. Patrząc jednak z perspektywy wszystkich tomów zamkniętego już literacko cyklu powieściowego o Harrym Potterze, dla mnie osobiście wybór gatunkowy klasycznego kryminału przez Rowling, nie licząc napisanego po drodze i niezbyt udanego „Trafnego wyboru”, nie jest wielkim zaskoczeniem. Nawet tylko dla tych, którzy przygody chłopca z Hogwartu znają wyłącznie z filmu, a jeszcze bardziej z książek (ja miałem tą przyjemność pierwsze tomy czytać na głos synowi, dzięki czemu w sposób bezpośredni poznałem tą historię), forma kryminału autorce nie mogła wydawać się obca. Przygody Harrego Pottera to także, nie licząc innych aspektów tej niezwykle udanej pisarskiej sagi, kryminał z wielką zagadką Tego, którego imienia nie wolno wypowiadać i mniejszymi zagadkami, rozwiązywanymi w poszczególnych tytułach powieściowych.
„Wołanie Kukułki” to klasyczny kryminał detektywistyczny ze sprawą do rozwiązania przez prywatnego detektywa, jak na londyńską historię przystało. Powieść została napisana niezwykle sprawnie i zgrabnie. Czyta się ją, nie licząc drobnych chwil dłużyzn, szybko i z dużym zaciekawieniem, co wynika z dynamicznie prowadzonej narracji przy jednoczesnym spokojnym tonie opowieści. Intryga kryminalna zbudowana jest w sposób klasyczny i prosty. Oto ciało supermodelki Luli Landry zostaje znalezione pod oknem balkonu jej londyńskiej rezydencji. Policja stwierdza samobójstwo, ale brat celebrytki w to nie wierzy, dlatego zatrudnia prywatnego detektywa, Cormorana Strike’a. I tylko tyle, a dalej mamy już śledztwo, którego – jako czytelnicy – stajemy się udziałem. Narracyjnie wygląda to bardzo modelowo, rzekłbym nawet wzorcowo, ale warsztat pisarski Rowling niewątpliwie jest jak najbardziej wzorcowy. Obraz chwili po rzekomym samobójstwie, liczący raptem trzy strony, następnie rozmowa brata ofiary i z przyszłym prywatnym śledczym to też kilka kilkanaście stron. Skromnie, ale z drugiej strony jak wystarczająco by wprowadzić zagadkę i wyjść do właściwej narracyjnej historii śledczej. Zawiodą się ci zwłaszcza, którzy będą w omawianej powieści szukać nagłych zwrotów akcji, jakichś suspensów czy też mocnych wrażeń uczestnictwa w momentach zagrożeń o charakterze kryminalnym. Nic z tych rzeczy, iście londyński spokój, wielobarwny jak sama stolica królestwa, lecz wyważony, dojrzewający wraz z każdą informacją, rozmową, spostrzeżeniem do rozwiązania zagadki śmierci Luli Landry. To powieść dla cierpliwych, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Można na stronach książki próbować wcześniej niż główny bohater, detektyw Strike, odgadnąć prawdziwy przebieg tragicznych wydarzeń, lecz wątpię, że uda wam się sprawę rozwiązać szybciej niż chce tego autorka. Może działanie wspomnianego detektywa nie jest tak efektowne jak dedukcja innego słynnego londyńczyka Holmesa, lecz z pewnością bardzo efektywne i wiarygodnie poprowadzone. W jego działaniach i kojarzeniu faktów widoczny jest autentyzm, który wcale nie jest nudny, choć daleko mu do śledczych o mocnym i dynamicznym charakterze. Nie zawiedzie się jednak nikt, kto spokojną i wyrównaną narrację przetrzyma do końca. Akcja, nie zdradzając szczegółów książki, w zakończeniu całej opowieści zaskoczy niejednego i pozwoli obudzić się jeszcze mocniej emocjom.
Pozytywnym elementem powieści Rowling są z pewnością postacie literackie, poprowadzone wyraźnie, bogato pod względem psychologiczno-charakterologicznym oraz interesująco z punktu widzenia atrakcyjności czytelniczej. Najmocniej widać to w przypadku Cormorana Strike’a, głównego bohatera. To weteran wojenny, z odczuwalnymi doświadczeniami służby w Afganistanie, w którym ucierpiał i fizycznie (amputowana noga), i psychicznie. Ma poważne kłopoty finansowe i właśnie rozstał się z kobietą swojego życia, co powoduje olbrzymie zmiany nawet w codziennych sprawach. Sprawa domniemanego zabójstwa Luli Landry jest dla niego wyjątkową szansą na odbicie się od dna finansowego, ale także – co z karty na kartą jest coraz bardziej widoczne – możliwością zmian w innym aspektach egzystencjalnych. Udanym chwytem i dodającym swoistego ciepła oraz dodatkowej barwy jest wprowadzenie w świat głównych bohaterów już od samego początku powieści sekretarki Robin, która staje się swoistą powierniczką śledztwa, taką literacko rekombinowanym odpowiednikiem Watsona. Dodam po raz wtóry, że postać Robin niejako dojrzewa psychologicznie i w kategoriach samoświadomości wraz z postępami śledztwa i zacieśniania zawodowej znajomości z detektywem. Ciekawy to wątek opowiadanej historii, w pewien sposób wyjątkowo zarysowany przez Rowling. Robin i Cormoran to niezwykli partnerzy – z mocnymi cechami zarówno pozytywnymi, jak i wadami, inteligentni i myślący nietuzinkowo, każdy na swój sposób, w sumie uzupełniający się podczas śledztwa. A przecież jest jeszcze świat pozostałych postaci, pomiędzy którymi doszło do dramatu i toczy się rozgrywka o poznanie faktów zdarzenia, będącego przedmiotem detektywistycznego dochodzenia. Ten obraz Londynu, zwłaszcza elit i celebrytów, jest jeszcze ciekawszy i bogatszy niż ten topograficzny, też zresztą sprawnie zaprezentowany. Postacie, pośród których Strike szuka informacji, powiazań, fragmentów prawdziwych relacji, u których żądza pieniądza, ale i emocje tak złe, jak i pozytywne, z poszukiwaniem prawdziwej miłości, odgrywają istotną rolę, stanowiąc udaną materię – nazwijmy ją – dowodową i powieściową.
„Wołanie Kukułki” jest więc powieścią kryminalną udaną i dobrze napisaną, na miarę pisarskiego kunsztu autorki wcześniejszych przygód Harry Pottera. Narracja językowo została dopracowana w szczegółach, zwłaszcza widoczne jest to w bogatym zestawie dialogów, które są właśnie egzemplifikacjami czysto ludzkich zachowań interpersonalnych, a nie stanowią przykładu wyłącznie form przesłuchania. Drobiazgowość w opisach osób i sytuacji chwilami tak denerwująca, w perspektywie całej opowieści i rozwiązania intrygi znajduje usprawiedliwienie, stanowiąc ważny argument literacki. Miejscami autorka językiem przenosi nas w świat metafor jakby wprost z czarodziejskiego świata Hogwardu, co uznaję za wtręty o swoistej barwie i znaczeniu powieściowym, jak choćby na ten mały przykład: „Strike zadał sobie pytanie, czy dziwne podejrzenie, które nie dawało mu spokoju, jest czymś więcej niż tylko cieniem przesuwającym się w głębi błotnistej sadzawki; grą światła, iluzorycznym zjawiskiem na pomarszczonej wiatrem tafli wody. Czy te maleńkie zawirowania czarnego szlamu zostały wywołane przez jakiś oślizgły ogon, czy są jedynie skutkiem nic nieznaczących wyziewów gazu wydzielanego przez algi? Czy w mule czai się i kryje coś, czego bezskutecznie szukały cudze sieci?”. Na szczęście jednak dla całej językowej konstrukcji i tkanki takie fragmenty są wyjątkami, a narracja jest wyrazista i czytelna.
„Wołanie Kukułki” jako debiut i odsłona kryminalnej twarzy J.K. Rowling to powieść warta lektury. To książka wciągająca i intrygująca, niezależnie od spokoju narracji i dojrzałości świata przedstawionego, w którym czytelnik nie zazna prostej i szybkiej odpowiedzi na postawioną zagadkę kryminalną.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB oraz książka czytana w ramach Kryminalnego Wyzwania
Przeczytane dzięki Publio.pl
A u nas konkurs, w którym można wygrać „Wołanie kukułki”:
http://aktivist.pl/blog/konkurs-nie-harry-potter-nie-j-k-rowling/
Wydaje mi się, że pisząc taki tekst warto sprawdzić używane w nim zwroty i wyrazy. Na przykład:
„Ten którego imienia nie wolno wymawiać” a nie wypowiadać
A imię Harry odmieniamy pisząc Harry’ego, a nie Harrego.
Mam wielką ochotę na lekturę tej książki. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się ją przeczytać.
P.S. Dziękuję za przesłanie mi linków do recenzji, troszkę czasu mi to zajęło, ale już uaktualniłam kryminalne zestawienie recenzji miesiąca 🙂 Czy jeszcze masz do zgłoszenia jakieś recenzje za grudzień? Pozdrawiam!
i jeszcze: Hogwart, a nie Hogward
Książka spodobała mi się bardzo. Świetnie poprowadzona fabuła, sympatyczni bohaterowie sprawili, że chętnie sięgnęłam po drugą książkę z serii „Jedwabnik”, którą również polecam!
Zgadzam się, że „Jedwabnik” to równie znakomita książka. Czekam tym samym na „Żniwa zła”