Autor: Małgorzata Kochanowicz
Tytuł: Poszukiwana
Wydawca: Instytut Wydawniczy ERICA
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-62329-76-2
Liczba stron: 314
Kryminał w stylu retro – moda czy konieczność? Większość miłośników powieści kryminalnych w ogóle odpowie najpewniej, że w polskiej literaturze po kilku powieściach Marka Krajewskiego spod znaku Breslau, bardziej to moda niż potrzeba pisarska. Gdy jednak spojrzymy na to zagadnienie od strony wyłącznie czytelnika to temat retro kryminału jawi się jednak bardziej jako potrzeba czytelnicza. Odbiorca tego rodzaju gatunkowego wyczekuje intrygi kryminalnej, tej swoistej gry logicznej dziejącej się w fabule i poza nią, a w której uczestniczy pisarz, jego bohaterowie i czytelnik. Jednocześnie też odbiorca takich powieści ma silną potrzebę przenoszenia się w wyobraźni literackiej do czasów i miejsc minionych. Ten element retro stanowi realizację naszej tęsknoty za przeżyciem dawnego, za poznaniem wczorajszej historii tak pojedynczych ludzi, jak i społeczeństw, państw. To po prostu jedna z form realizacji odpowiedzi na pytanie skąd jesteśmy, w wielu wymiarach natury ludzkiej, także zbrodniczej, jak przystało na kryminał, choć nie jedynej. Niejednokrotnie też umieszczenie akcji powieści kryminalnych w przeszłości historycznej stanowi po prostu dodatkową wartość budującą zagadkowość, tajemnicę i niecodzienność opowiadanej historii. Tak właśnie historię wykorzystuje w swojej powieści „Poszukiwana” Małgorzata Kochanowicz.
Akcja powieści dzieje się jesienią 1904 roku w Krakowie. Głównym bohaterem, z którego perspektywy poznajemy całą historię, jest Witold Korczyński, prywatny detektyw. Ciekawy to pomysł jak na czas fabuły z początku XX wieku, choć zastanawiam się cały czas na ile realny w ówczesnej krakowskiej rzeczywistości. Większość z nas zagadki kryminalne tamtych czasów i ich rozwiązania, jak i błędy niestety, kojarzy z książeczką Jana Widackiego „Stulecie krakowskich detektywów”, w której to pierwszoplanowe role „detektywów” grali pierwsi naukowcy działający na usługach kryminalistyki. Sam pomysł prywatnego detektywa nie razi, jest przecież kalką działającego już wcześniej, słynnego Sherlocka Holmesa, choć jakoś w powieści retro, pisanej współcześnie, przywołuje ciągle pytanie o jego realność historyczną. Niezależnie od odpowiedzi, która tak naprawdę dla fikcji literackiej nie jest ważna, śmiało można powiedzieć, że Kochanowicz stworzyła dość ciekawą i przede wszystkim mocną postać. Ciekawą swoją biografią, w której jest miejsce i na męską, prawdziwą przyjaźń, i na miłosne przygody oraz zauroczenia, i na niewyjaśniony w pełni, tajemniczy, młodzieńczy zryw w zaborze carskim (na marginesie interesujący wątek do wykorzystania w innej powieści). Mocną swoim charakterem, człowieka z zasadami, honorem, odwagą i nutką ryzykanta, ale także z przyzwyczajeniami i słabostkami. Ten prawdopodobnie nieznacznie czterdziestoletni bohater może nie urzeka czytelnika, ale z pewnością nie można się z nim nudzić, jest dość wyrazistą postacią. Szkoda tylko, że Witoldowi Korczyńskiemu brakuje jakiejś czegoś mocniejszego, swoistej skazy, takiej rysy na charakterze, która zrobiłaby z niego postać bardziej męską i niepoprawną jednocześnie. Tacy bohaterowie na tle wyznawanych zasad „sprzedają się” znacznie lepiej.
Podobnie rzecz się ma z prowadzoną opowieścią w „Poszukiwanej”. Dość wartko przebiega ona z karty na kartę książki, trzyma w zaciekawieniu i wciąga do lektury. Przewodnim motywem zarysowanej intrygi jest poszukiwanie zaginionej żony krakowskiego przemysłowca, Anny Wereszyńskiej. To właśnie główne zadanie detektywistyczne Witolda Korczyńskiego. Zagadka zniknięcia tej kobiety została na tyle sugestywnie przedstawiona, że bardzo szybko zapominamy, że przecież powieść rozpoczyna się od znalezienia zwłok i to ofiary zabójstwa. W trakcie rozwoju akcji wyłowiony trup chłopca wróci jeszcze, ale jako element układanki, która jednak w pierwszym planie sytuuje historię Anny Wereszyńskiej. Jej zniknięcie, jak i sama bohaterka, są zagadką, którą razem z detektywem powoli rozwiązujemy. I tutaj trzeba przyznać Małgorzata Kochanowicz odrobiła lekcję pisarstwa i nie gubi ani zainteresowania czytelniczego, ani fabularnej linii, zbudowanej wokół poszukiwanej. I nie powinno to dziwić, skoro książki nosi właśnie tytuł „Poszukiwana”. Niestety, moim zdaniem, w perspektywie całej intrygi kryminalnej, a zwłaszcza finalnych, dramatycznych wydarzeń powieści, dominujący wątek poszukiwań Anny Wereszyńskiej niepotrzebnie przykrył motyw zbrodni i szaleństwa. Reprezentują go przemysłowiec Stanisław Wereszyński i wzięty przez niego pod opiekę finansową doktor Roszkowski. Jeśli ktoś ginie w tej powieści lub zginął wcześniej, to właśnie z powodu opętania żądzą pieniądza i sławy tych dwóch bohaterów. A mam wrażenie, że wyjaśnienie tych zbrodni, ujęcie ich sprawców i mocodawców, zostało przysłonięte… szukaniem właśnie żony Wereszyńskiego. I Kochanowicz jeszcze jakby było mało w pewnym momencie wprowadza dodatkowy asumpt do tej historii – szalona, nieprzebrzmiała, choć przerwana fizycznie, miłość Witolda Korczyńskiego do kobiety o imieniu Helena, powraca w dwojakich emocjach pozytywnych i negatywnych. Helena okazuje się być Anną. Nagle zwykła sprawa detektywistyczna staje się rozgrywką emocji i uczuć pomiędzy Wereszyńskim, Anną i Korczyńskim. Ciekawy to pomysł, ale powtórzę to jeszcze raz, że moim zdaniem zaburzył on wyważenie motywów intrygi kryminalnej. A na dodatek został przez autorkę nawet nie wygaszony, ale ucięty nagle, drastycznie, dosłownie krótką informacją o wyjeździe poszukiwanej do Paryża. Na tle wcześniejszej narracji z dominacją tego tematu dziwi taki zabieg.
Jako pewna przeciwwaga i jednocześnie uzupełnienie detektywistycznej „rodziny” pojawia się inspektor Kurz, przedstawiciel miejscowej policji. Jego postać przywoływana jest jednak epizodycznie. I albo stanowi zalążek intrygi kryminalnej, gdy rozpoczyna śledztwo dotyczącej śmierci młodego chłopca, którego ciało wyłowiono z Wisły, albo stanowi końcowe uzupełnienie historii związanej z detektywem Witoldem Korczyńskim i przemysłowcem Stanisławem Wereszyńskim. Ciekawy to pomysł i gdyby nie inne poprowadzenie zakończenia książki, to mógłbym uznać go za całkiem udany chwyt kompozycyjny powieści, który jednak sama autorka popsuła. Cała powieść mogłaby być zamknięta ciekawie i symbolicznie w klamrę: od znalezienia zwłok chłopca do śmierci jego oprawcy Wereszyńskiego. Udział w tym ostatnim zdarzeniu detektywa Korczyńskiego mógłby zostać niedopowiedziany, suchym opisem samego wydarzenia, jak jest w druku. Reszta dopisana byłaby w domysłach czytelników i może w kolejnej powieści. Szkoda, moim zdaniem, że w finalne książki znalazły się jeszcze mini rozdziały, tłumaczące oficjalny udział detektywa w zajściach i śmierci przemysłowca oraz zamykające wątek pewnego uczucia pomiędzy detektywem i drugą ważną postacią kobiecą, Emilią.
„Poszukiwaną” Małgorzaty Kochanowicz czyta się dobrze, lekko i z zaciekawieniem, choć tej powieści brakuje symbolicznego „pazura”. I dynamika akcji, dość wartka, budowana głównie na licznych dialogach, nie pozwoliła w pełni zadziałać klimatom krakowskim. Autorka dba o szczegół i realia epoki. Nie zgodzę się jednak z wydawcą, który używa słowa „mroczny” kryminał. Ani przesunięcie dominacji motywów fabularnych, ani wzmożona obecność dialogów jako podstawowej formy prowadzenia opowieści, nie zbudowały atmosfery mroku i ciemnej strony Krakowa. W literackim Krakowie Kochanowicz są osoby, często mocne charakterologicznie, jest odczuwalna topografia miejsc, są obrazy i odgłosy epoki, lecz brakuje tego wyraźnego i wciągającego podskórnego tętna kryminalnego życia miasta. Wierzę jednak, że jeszcze lepsza sztuka pisania powieści w stylu retro w kolejnej książce autorki „Piramidy śmierci” zaowocuje wkrótce kolejnym ciekawym tytułem wydawniczym.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB
[…] Duży potencjał kryje też w sobie autorka zupełnie innej powieści, retro kryminału „Poszukiwana”, Małgorzata Kochanowicz. W jej przypadku krakowską historię detektywa czyta się z nie […]