Autor: Katarzyna Bonda
Tytuł: Polskie morderczynie
Wydawca: Muza
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-7758-367-8
Liczba stron: 398
Książka „Polskie morderczynie” Katarzyny Bondy doczekała się nowego wydania i sądzę, że nadal utrzyma zasłużoną pozycję bestsellera czytelniczego. Zainteresowanie czytelników tym tytułem cechują różnorodne przyczyny. Szerokie grono nowych odbiorców z pewnością sięgać będzie po rozmowy z morderczyniami na kanwie głośnej z ostatnich kilkunastu miesięcy sprawy matki małej Magdy z Sosnowca, szukając odpowiedzi na pytanie, jak to możliwe, że młoda kobieta zabija. Oczywiście tej historii w omawianym tytule nie znajdziecie, ale inne, rzeczywiste i mocne kryminalne zdarzenia z udziałem kobiet, niektóre zapamiętane medialnie i publicznie, stanowią wyjątkową kanwę do dyskusji i rozważań o charakterze i unikatowości kobiecej zbrodni.
„Polskie morderczynie” Katarzyny Bondy to niezwykła książka. To rzadko w polskiej literaturze dokumentalnej udana artystycznie i bogata treściowo próba ujęcia „fenomenu” ciemniej, zbrodniczej strony człowieka, w którym – jak udowadnia autorka słowami i myślami swoich bohaterek – zawsze istnieje także jaśniejsza, lepsza strona człowieczeństwa. Nie jest to jednak teza, z którą rozpoczęła tworzenie swojej książki autorka i ślepo trzymała się jej, niezależnie od treści kolejno zaczernianych kart „Polskich morderczyń”. Zresztą Bonda, pomimo tego, że świat fikcji literackiej był i jest jej znakomicie znany, w omawianym tytule jest od początku do końca zostaje dziennikarką. I jest to dziennikarstwo świadome, mądre i uczciwe. Autorka „Florystki”, pomimo pełnej świadomości faktu, że dziennikarz bez większego trudu jest w stanie jeśli nie manipulować, to choć kreować w odpowiedni sposób opisywaną rzeczywistością, w tym przypadku przedstawia nam świat swoich bohaterek takim jaki jest realnie. A ta realność okazuje się mieć inny, różny obraz w zależności od punktu widzenia, a zwłaszcza sprawczyni i tych, którzy wcielają ideę sprawiedliwości, czyli śledczych i sądu.
Dobór kobiet, żyjących w cieniu 148 paragrafu kodeksu karnego, nie jest przypadkowy, lecz głęboko przemyślany przez Bondę. Moim zdaniem, tylko w historiach morderczyń przedstawianych z perspektywy akt postępowania karnego oraz ich własnymi oczami i emocjami, z pomocą literackiego kunsztu pisarki, urzeczywistnić się mogło znane powiedzenie B. Pacala, że „od piekła lub nieba odgradza nas tylko życie, rzecz najkruchsza na świecie”.
W tym udanie pisarsko zrealizowanym zestawieniu, a niekiedy nawet trzeba by nawet użyć słowa zderzeniu, własnej opowieści skazanej za zbrodnię kobiety z wersją śledczą i faktami akt sądowych, kryje się siła i jakość tej książki. Niejednokrotnie bowiem poszczególne opowieści morderczyń są na tyle sugestywne, emocjonalnie naznaczone piętnem niezawinionego cierpienia i kryminalnej niewinności, a nawet sądowej pomyłki, że chcemy, a nawet musimy wierzyć tylko tej opowiadanej wersji jako jedynej i prawdziwej. Z drugiej jednak strony Bonda, pozwalając na swobodną w zakresie przede wszystkim treści, ale i formy językowej, wypowiedzi swoich rozmówczyń okazuje się nad wyraz świadomą słuchaczką, dzięki której razem z nią docieramy do najgłębszych, niekiedy najbardziej intymnych odczuć skazanych. Niekoniecznie prawdziwych, na co wskazują akta sprawy i ustalone fakty, o których nie zapomina dziennikarka, rzetelnie je przywołując. Tym samym tych czternaście rozmów nie stanowi teatru rzewnego płaczu i współczucia nad skrzywdzonym losem, w którym sprawczynie zamieniają się w duchu winne ofiary. Co ważne, ich miejscami intymny i uczuciowy ton, nader osobisty wywód, poprzez stawiane pytania, poprowadzony jest w sposób spokojny, miejscami wyciszony, z uwzględnieniem jednak indywidualnego rytmu rozmowy. Dziennikarstwo Bondy tym właśnie się różni, od aktualnie dominującego, że nie stanowi medialnego spektaklu i nie pozwala na prowadzenia odbiorcy po sznurku zakłamania i chorej niekiedy usprawiedliwiającej zbrodniczy czyn wyobraźni (jak miało to miejsce w wypadku publicznych wystąpień wspomnianej już matki małej Magdy z Sosnowca). Autorka „Polskich morderczyń” pozwala jednak „mówić” w pełni rzeczywistości życiowej tych kobiet. Dostajemy dzięki temu całościowy obraz sprzed zbrodni, samej zbrodni i tego czasu po niej. I nawet, jeśli nie ulega wątpliwości, że są one sprawcami czyjejś śmierci, a dowody sądowe prezentują najciemniejsze zakamarki ich duszy i woli, to nie można też zapominać o innej roli tej książki.
To przecież jeden z rzetelniejszych zapisów dramatów kobiecych zamkniętych w granicach czterech ścian mieszkania, w granicach rodzinnego siedliska i w obrębie uczuć, przez które nie potrafiły one uciec od upokorzeń, gehenny codzienności i cierpienia fizycznego, a przede wszystkim psychicznego. Wiele historii w całościowym ujęciu to transkrypcja dramatów kobiecych, czysto ludzkich. Jednocześnie obok takich dramatycznych peregrynacji znajdziemy zupełnie odmienne obrazy. Na przykład ten z w pełni świadomym i dopracowanym postępowaniem, mającym na celu budzenie zaufania, by ostatecznie zabić dla korzyści materialnych, czy też niewyobrażalnie poprowadzona zbrodnia porwania i torturowania na śmierć maturzysty, tak naprawdę bez zrozumiałego powodu.
Zło na kartach książki Katarzyny Bondy po prostu jest, w swoich rzeczywistych i prawdziwych szatach. To zło rodzące współczucie i zrozumienie, ale też odpychające bezsensem i fizyczną odrazą. To zło wcielone w kobiece ciało, co wcale nie oznacza, że takim samym piętnem fizycznego dysonansu musi odznaczać się samo ciało morderczyni. Dowodzi temu autorka książki wraz z fotografem Edwardem Kaweckim. Niepowtarzalna i wyjątkowa była decyzja o namówieniu i realizacji sesji fotograficznych rozmówczyniom. To już pewnie truizm, który współautorka „Zbrodni doskonałej” słyszała nie raz, ale zdjęcia morderczyń z profesjonalnym fotografem to z jednej strony pewien swoisty dar poczucia człowieczeństwa, wartości, w tym tej tak bardzo potrzebnej – zwykłej kobiecości. Z drugiej strony to także estetyczno-artystyczne potwierdzenie, że natura zła niekoniecznie musi posiadać charakter brzydoty. Potoczne skojarzenia zła i zbrodni ze szpetotą i odrazą w tym przypadku się nie sprawdzają. Podobnie, jak to widoczne jest w treściach rozmów, zło nie wybiera w sposób szczególny motywów zbrodni, nie istnieje na wyłączność wybranych osobowości, stanów psychicznych czy wykształcenia. Tutaj też obecna jest, odkrywana w trakcie lektury, najbardziej wciągająca strona „Polskich morderczyń” spod znaku zdziwienia, niedowierzania, ale i lęku, przerażenia oraz współczucia i zrozumienia.
Bohaterki książki są i wyjątkowe, i typowe zarazem. Łączą i prezentują w sobie te wszystkie cechy i właściwości ludzkiej natury, które mogą i są niejednokrotnie naszym udziałem. Niezależnie od płci, choć autorka zdaje się zachowywać w głównej mierze zainteresowanie kobiecą naturą prowadzącą do zbrodni i zła wymierzonego w to co najcenniejsze czyli ludzkie życie. Ten obraz dziennikarski, powtórzę jeszcze raz wnikliwy, intrygujący, językowo sprawnie i udanie podany, dopełniają trzy bardzo interesujące wywiady z osobami, które reprezentują wiedzę specjalną. Nie zdradzając szczegółów i przyjemności intelektualnej rozgrywki, przywołam tylko dane rozmówców i ich krąg zawodowych zainteresowań oraz umiejętności: Bogdan Lech, psycholog policyjny i profiler, Zbigniew Lew Starowicz, profesor seksuolog i Lidia Olejnik, dyrektor Zakładu Karnego dla kobiet w Lublińcu. Ciekawe to rozmowy i dopełniają swoim światłem dziennikarskie peregrynacje Katarzyny Bondy.
W zakończeniu swojej opinii o „Polskich morderczyniach”, jako posiadający w swoich doświadczeniach zawodowych eksperta kryminalistyki niejednokrotną bytność na miejscach najokrutniejszych zbrodni praz policyjny wykładowca kryminalistyki, muszę podkreślić, że cenię książkę Katarzyny Bondy za jej walor poznawczy oraz głębokie spojrzenie dziennikarki, pisarki i kobiety jednocześnie. Spojrzenie przekraczające suche brzmienie paragrafów prawnych, marketingowy obraz tabloidów i sensacyjną wymowę kryminalnych legend.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB oraz książka czytana w ramach Kryminalnego Wyzwania