Dlaczego książki? Dlaczego absolwent prawa, doktor nauk prawnych, czyli ktoś z dużymi możliwościami zawodowymi wybiera drogę pisarską? I dlaczego kryminał – ulubiony gatunek, bliskość tematyki prawnej, a może jeszcze inny powód?
Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Decyzja zapadła po napisaniu pierwszych kilkudziesięciu, może stu stron w życiu. Naszła mnie wtedy refleksja, że to jest to, co chcę robić w życiu – i to jest to, co będę robić. Jeszcze przed wydaniem debiutu postawiłem więc wszystko na jedną kartę, rezygnując z prawniczej drogi zawodowej i podejmując decyzję, że będę pisał dzień w dzień, minimum przez osiem godzin – i w ten sposób będę wytrwale dążył do celu.
Kryminał rzeczywiście przeważa w moim dorobku – kiedyś wydawca zwrócił mi uwagę, że nawet w napisanych przeze mnie powieściach SF występuje przysłowiowy trup, zbrodnia i śledztwo w takiej czy innej formie. Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Z fascynacji złem? Może. A może z doboru lektur w czasie, kiedy kształtowały się moje upodobania pisarskie.
Co sprawia Panu największą trudność podczas pracy nad książką? Czy są to kwestie organizacji i porządku pracy, czy też może zagadnienia, które w realu osobiście są Autorowi obce, a muszą pojawić się w książce? A może coś zupełnie innego stanowi przeszkodę na drodze pisarskich wysiłków?
W pisarskich wysiłkach nie może być przeszkód. Jeśli jakieś zaczynają pojawiać się systematycznie, w gestii autora leży, żeby jak najszybciej znalazł sposób na ich wyeliminowanie. Nie idzie mu pisanie o dziesiątej rano, ale dobrze radzi sobie o osiemnastej? Powinien siadać codziennie o dziesiątej i nauczyć się pisać także o tej porze. Ma problem z kompozycją i warsztatem? Powinien czytać jedną książkę za drugą, ucząc się fachu. Nie lubi researchu? Powinien wziąć na tapet coś, co go naprawdę interesuje – sam będzie chciał zgłębiać temat. Cała sztuka polega na tym, żeby oczyścić sobie przedpole. A potem po prostu pisać.
Czy jako autor kilku już książek, w tym rozpoczętych cykli powieściowych z odrębnymi bohaterami, Remigiusz Mróz wsłuchuje się coraz pilniej w uwagi krytyczne recenzentów i czytelników? Czy też reaguje i wykorzystuje sugestie czytelnicze wyrażane w rozmowach podczas spotkań autorskich lub wyrażane na łamach publicznych, np. w portalach społecznościowych?
Pewnie! Wychodzę z założenia, że autor pisze dla czytelników – w przeciwnym wypadku mógłby zamknąć swoje powieści w szufladzie i nigdy ich nie publikować, bo i w jakim celu? Przy tym trzeba jednak zachować uwagę, bo ilu czytelników, tyle opinii. Kierując się wyłącznie zdaniem innych, tworzylibyśmy karykatury powieści, a nie książki nadające się do czytania. Ostatecznie wszystko sprowadza się do prostej rady Stephena Kinga: use your best judgement.
Czym wytłumaczy Pan bum na literaturę kryminalną i sensacyjną w naszym kraju? Wrażenie (jeśli nie przerażenie) robi liczba wydawanych corocznie powieści gatunkowych i okołogatunkowych, zaskakuje coraz większa liczba autorów spod znaku kryminalnej zagadki? Czym to tłumaczyć i nie sądzi Pan, że w dalszej perspektywie tego rodzaju literatura „przeje się” czytelnikom?
Moim zdaniem to pozytywne zjawisko. Im więcej książek, tym lepiej, bo tym większy wybór dla czytelnika. Resztę reguluje rynek – dobre książki naprawdę potrafią się obronić, a te słabsze są szybko przez czytelników rozpoznawane. Nie ma nic złego w szerokim wyborze. Gorzej byłoby, gdybyśmy go nie mieli.
A skąd popularność? Cóż… jesteśmy narodem, który lubi świętować porażki, widzi wiele zła w swojej przeszłości, a oprócz tego emocjonuje się tą czy inną zbrodnią, która co jakiś czas na kilka tygodni potrafi zawładnąć mediami. Nie jesteśmy jednymi z tych, którzy pogwizdując rankiem pod nosem, idą na kawę do ulicznej kafejki i prowadzą niezobowiązujące rozmowy ze znajomymi. Lubimy ciężkie tematy, interesuje nas mroczna strona ludzkiej natury… i nie ma w tym chyba nic zdrożnego. A jeśli przekujemy to na upodobanie do literatury kryminalnej, może zdetronizujemy nawet samych Skandynawów.
Jak Pan widzi swoją przyszłość artystyczną? Czy pisanie książek to będzie Pańskie główne zajęcie i źródło dochodów? Czy wizja zawodowego pisarstwa wiąże się w Pańskich planach ewentualnie z kinem, telewizją jako nieco odmiennymi formami przekazu, umożliwianymi jednak przenosić fabularne historie w inny wymiar?
Książki to mój świat, a pisanie to mój zawód. Nie wiąże z niczym innym swojej przyszłości i mam to szczęście, że nie muszę. Cenię też inne formy wyrazu, ale jedynie jako odbiorca. Nadawcą potrafię być jedynie poprzez słowo pisane.
Kiedy kolejne książki na półkach wydawniczych i czy będą to kontynuacje dwóch rozpoczętych cykli powieściowych, czy może zupełnie nowe fabuły? Czy komisarz Forst naprawdę zamknie się wyłącznie w trylogii? Pytam nie przypadkowo, bo zastanawiam się nie boi się Pan „zmęczenia” czytelników, „przekarmienia” ich Mrozem i jego bohaterami? A może Autor zaskoczy nas zupełnie czymś innym, odległym od kryminalnych intryg?
Zdecydowanie jestem marketingową zmorą wydawniczą, bo piszę równie szeroko, jak czytam – a kryminały wprawdzie stanowią dużą część doboru lektur, ale oprócz nich sięgam i po SF, i po fantasy, i po historię, i po… właściwie po wszystko, co jest ciekawe. Spodziewać można się zatem niespodziewanego.
Forst z pewnością będzie bronił się rękami i nogami przed tym, by jego historia się zakończyła, ale… ostatecznie tak musi się stać. Do jej opowiedzenia potrzebowałem trzech tomów i ostatni zamknie wszystko mocną klamrą, nie pozostawiając żadnych niedomówień. Co będzie dalej? Chciałbym wydać kilka samodzielnych powieści, niewchodzących w żaden cykl, ale trudno powiedzieć, czy ostatecznie tak się stanie.
Gdzie można znaleźć Remigiusza Mroza wtedy, gdy nie pisze własnych książek, nie czyta cudzych powieści i nie biega rekreacyjnie pomiędzy tymi pisarsko-czytelniczymi zajęciami? I co zaprząta wówczas jego prawniczo-autorską głowę?