Kiedy pojawił się pomysł na książkę, która właśnie trafiła do czytelników i nosi wielce znamienny tytuł „Umarli mają głos”? Z przedmowy możemy dowiedzieć się, że to trochę zasługa planów, jakie na dalszą przyszłość posiadał współtwórca książki doktor Jerzy Kawecki, a trochę to forma podziękowania za długoletnią współpracę w formie konsultacji. A może to „kiedy” pojawiło się już o wiele wcześniej i wynikało z pewnej wyjątkowości samego zawodu Jerzego Kaweckiego i materii, w której pracuje, jak i historii, które potrafią być nie mniej ciekawe niż pomysłu pisarskie?
Rzeczywiście, dr Jerzy Kawecki jest moim długoletnim konsultantem. Dwa lata temu zwierzył mi się, że chciałby po przejściu na emeryturę, do czego brakuje mu kilku lat, opisać kilka przypadków medyczno-sądowych, które były szczególnie ważne w jego karierze. Miał na myśli przypadki niezwykłe, zaskakujące, wyjątkowo trudne. Opowiedział mi kilka z nich. I wtedy aż podskoczyłem. Ich siła narracyjna i fabularna była niezwykła! Były świetnym materiałem literackim. „Po co czekać do emerytury?”, krzyknąłem, „Zróbmy to razem już teraz!”. Doktor zgodził się po dłuższym wahaniu i rok temu zaczęliśmy pracować nad książką „Umarli mają głos”.
Dlaczego pierwszą opisaną historią jest sprawa nierozwiązana, bez odpowiedzi i wskazania sprawcy? Zastanawiam się nad tą kwestią od momentu jak rozpocząłem lekturę „Umarli mają głos”. To zaskakujące, wydaje się, że naturalną formą byłoby umieszczenie tej historii, jako celowej formy niedomknięcia, na końcu. Dlaczego, co kryje się za tym chwytem kompozycyjnym?
Kolejność poszczególnych historii jest kolejnością ich powstawania. Po prostu „Cmentarną bestię”, otwierającą zbiór, napisałem jako pierwszą.
Co sprawiało największą trudność w pracy nad książką? Czy spotkanie, pomimo wieloletniej przyjaźni, jednak tak różnych osobowości i zawodów – klasyka, pisarza i fascynata filozofią oraz matematyką z twardo stąpającym po ziemi medykiem sądowym – rysowało przed rozmówcami jakieś niewidzialne granice, a może nawet ograniczenia?
W mojej pracy literackiej od pewnego czasu natrafiam tylko na jedną trudność: wymyślenie historii, opowieści, fabuły. Tutaj byłem wolny od tego kłopotu.
Fabuła została mi „podana na tacy”. Rzeczywiście, zainteresowania Jerzego Kaweckiego (np. historia techniki, balistyka) niekoniecznie pokrywają się z moimi. To nie znaczy jednak, że pojawały się między nami jakieś spięcia.
Jeśli ludzie – tak ja my – są skłonni do kompromisu, lubią się i szanują wzajemnie, to współpraca jest możliwa. Poza tym jest między nami jedno – chyba najistotniejsze – podobieństwo. Obaj jesteśmy racjonalistami, wierzącymi w potęgę rozumu.
Czy prawdziwe historie z końca życia i początków śmierci, bo tak można nazwać sytuacje, z jakimi spotyka się doktor Kawecki, wpłynęły na psychikę Marka Krajewskiego? Zadaję to pytanie zupełnie świadomie, sam uczestniczyłem wiele razy w sekcjach i wcześniej oględzinach miejsc np. zabójstw jako policjant i wiem jak bardzo choćby tylko obrazy i związane z nimi refleksje potrafią wracać z negatywnym skutkiem do uczestników takich czynności. Ty przecież Marku nie tylko słuchałeś opowieści doktora, ale i uczestniczyłeś w sekcjach. Czy to jakoś wraca lub zmieniło Twoje patrzenie na człowieka i świat?
Uczestnictwo w sekcji zwłok i widok człowieka jako bytu materialnego, pozbawionego świadomości, to dla mnie ważne doświadczenia filozoficzne. Utwierdziłem się w przekonaniu, że przemijanie i ewolucja to kluczowe pojęcia w opisywaniu świata i tym samym – w pewnym stopniu – pozbawiło mnie lęku przed śmiercią. Uświadomienie sobie, że śmierć – nawet gwałtowna – jest przemijaniem, a więc czymś zgodnym z rytmem świata, napełniło mnie spokojem.
Jak myślisz, po wysłuchaniu prawdziwych historii ze zbrodnią i sekcją zwłok w tle, zło ludzkie ma jeszcze jakąś inną „twarz” poza banałem, małością i upadkiem?
Zło jest uwarunkowane przez naszą zwierzęcą, ewolucyjną naturę. Tym więcej w nas zła, im więcej w nas cech zwierzęcych. Im wyższa kultura, cywilizacja, wykształcenie (a więc zjawiska typowo ludzkie), tym większe dobro – tolerancja, wyrozumiałość, empatia.
Gdzie, Twoim zdaniem, leży atrakcyjność opowieści, których tematem jest zbrodnia i śmierć, a przy okazji tajemnica i wyjątkowość zawodu medyka sądowego? Czy to tylko fascynacja i ciekawość czym, czego na co dzień nie spotykamy, czymś, co stanowi tabu?
Nie wiem, odpowiedź na to pytanie pozostawiłbym specjalistom, ja sam nigdy się nad nim nie zastanawiałem. Na opowieści Jerzego Kaweckiego patrzyłem wyłącznie pod kątem ich atrakcyjności literackiej. Jak widać po popularności amerykańskich seriali typu „CSI”, ludzie są bardzo zainteresowani stykiem nauki i zbrodni.
Czym Marku zachęciłbyś swoich wiernych czytelników, miłośników wykreowanej przez Ciebie sugestywnie fikcji literackiej oraz wyjątkowych postaci Mocka i Popielskiego, do lektury zupełnie nowej w Twojej drodze literackiej pozycji – jak sam nazwałeś – reportażowej?
Uwielbiam klimaty zagadek medycznych w książkach. Medycynę sądowa jest pasjonująca.Maiłem okazję być przy przeprowadzaniu sekcji zwłok na żywo- pytania stawiane przez patologa i to co potrafi wyczytać ze zwłok to historia życia tego człowieka… Sekcja jest tak uporządkowana że nie jest „wróżeniem z fusów” jak to pieszczotliwie nazywają niektórzy ale jest anuką słuchania ciał… niech zmarli przemówią…
[…] fragment najnowszej powieści kryminalnej najlepszego w Polsce Autora kryminałów, Marka Krajewskiego, który po raz kolejny obdarza nas arcyciekawą i mroczną historią z biografii Eberharda Mocka i […]
[…] do swojego literackiego bohatera, dodajmy wyjątkowego bohatera, to coś, co Marek Krajewski popełnił najlepszego w ostatnich latach. Bo to właśnie Eberhard Mock jest ojcem mistrzostwa […]