Dlaczego kryminał, zbrodnia i sporo grozy? Skąd wybór tego gatunku literackiego?
Właściwie to nie stanąłem przed takim wyborem. Gdy pewnego dnia, ot tak, zacząłem pisać, nie zastanawiałem się nad tym, czy efektem mojej pracy będzie powieść sensacyjna, przygodowa, fantastyczna czy obyczajowa. Chyba dlatego, że literacka i filmowa zbrodnia, świat grozy, osadzeni w nim psychopatyczni mordercy, a także mroczne zagadki popełnionych zbrodni zajmowały moje myśli niemal od dzieciństwa. I najwyraźniej tak bardzo, że w naturalny sposób wpłynęły na historię, którą opisałem w książce. Od młodych lat bowiem lubiłem oglądać horrory, thrillery oraz seriale kryminalne i na całe szczęście moja mama, wielka miłośniczka filmów trzymających w napięciu, pozwalała mi siedzieć ze sobą przed telewizorem do późnych godzin wieczornych.
o stanowiło o wyborze głównego bohatera „Implikacji”? Nie jest ani policjantem, ani dziennikarzem, nie ma zajęcia typowego dla kogoś, kto ma rozwiązywać zagadki kryminalne?
Nie trzymając się właśnie klasyki gatunku, w którym zagadki kryminalne najczęściej rozwiązywane są przez profesjonalistów, postanowiłem wykazać w powieści, do jakich poświęceń zdolny jest sam człowiek, bez względu na zawód, który wykonuje. Jak w obliczu zagrożenia życia zachowa się ktoś, kim rządzą lęki, dylematy, ludzkie słabości, a przede wszystkim tajemnice, które każdy ma, a z którymi nikt nie lubi się dzielić?
Przeciwnie, stara się je zepchnąć na samo dno świadomości. A kiedy już myśli, że mu się to wreszcie udało, nieoczekiwanie pojawia się ktoś i nagle wydarza się coś, co każe mu raz na zawsze zmierzyć się z demonami przeszłości. W „Implikacji” udowadniam też, że każdy kto posiada cel i zespół odpowiednich cech charakteru, może sprostać wyzwaniom, z którymi na co dzień radzą sobie tylko specjaliści w danej dziedzinie. Tak jak na przykład w filmie, o którym rozmawialiśmy przed chwilą. Nie każdy aktor, który otrzymał Oskara, ukończył szkołę filmową. Podobnie, jak nie wszyscy dyplomowani aktorzy, pracują na deskach teatru. Zawsze liczy się jeszcze coś więcej, choćby samozaparcie i nieustępliwość.
Czym Tomasz Brewczyński kieruje się tworząc własne postacie, kreując ich sylwetki psychologiczne, emocjonalne?
Myślę, że jestem w miarę dobrym obserwatorem otaczającego mnie świata i zachowań ludzi w różnych sytuacjach. Dzięki tym mimowolnym umiejętnościom, w wyborze i charakteryzowaniu swoich postaci nie kierowałem się ich wyglądem fizycznym, lecz przede wszystkim tym, jak będą się one prezentować „od środka”. Chciałem, by czytelnik mógł jak najgłębiej zajrzeć do ich wnętrza, poznając ich traumy, dawne lęki oraz priorytetowe cele.
Pragnąłem by mógł się przekonać dlaczego zło, które tkwi w człowieku, nie u wszystkich staje się siłą sprawczą morderstw. U jednych jest przecież bardzo minimalnie, i powodując co najwyżej zwykłe podenerwowanie, nie jest przyczyną agresji. U innych zaś, zło rośnie do monstrualnych rozmiarów, znajdując ujście w zadawaniu fizycznego bólu i wyrządzaniu psychicznej krzywdy. Mam nadzieję, że choć jedna osoba, po zakończeniu „Implikacji” zadała sobie pytanie: czy widząc lub rozmawiając z kimś nawet znajomym, jesteśmy w stanie poznać jego prawdziwe intencje? Do jakiego stopnia człowiek potrafi udawać kogoś innego? I po co to w ogóle robi?
Kto jest literackim mistrzem autora „Implikacji”? Po jakie książki sięga najczęściej i najchętniej?
Zdecydowanie pan Zygmunt Miłoszewski. Po prostu uwielbiam tego pisarza nie tylko za to, jak pięknie potrafi pisać i jakie tworzy historie, lecz również za to, jakim jest wartościowym i inteligentnym człowiekiem. Z dużym poczuciem humoru i jeszcze większym dystansem do siebie i swojej twórczości. Ubolewam tylko nad tym, że tak długo trzeba czekać na każdą kolejną książkę tego autora. A może to jest zaleta? Tak, myślę, że w przypadku prozy Zygmunta Miłoszewskiego, oczekiwanie jest połową przyjemności.
Jeśli zaś chodzi o książki, po które sięgam najczęściej, to nie są to nad wyraz popularne pozycje. Czuję w sobie coś takiego, że im więcej dana książka jest rozpowszechniana i rozdmuchiwana marketingowo, tym mniejszą mam ochotę po nią sięgnąć. Zadecydowanie lepiej się czuję, kiedy samodzielnie uda mi się z bezkresnych, literackich głębin wyłowić prawdziwą, nieodkrytą perłę. I najchętniej nikomu o niej nawet nie wspominać.
Kiedy Panu pisze się najlepiej? Konieczna jest cisza i samotność, o co pewnie trudno na co dzień, a może jednak potrafisz pisać w warunkach bardziej otwartych, w krótkich rzutach wolnego czasu?
Zdecydowanie gdy panuje cisza i spokój. Jestem osobą pedantyczną i potrafi rozproszyć mnie dosłownie wszystko, choćby kubek z niedopitą kawą, który zbyt długo stoi obok laptopa. Nie mówiąc już o niepotrzebnych dźwiękach, których szczególnie teraz w naszych domach jest przynajmniej dla mnie, zdecydowanie za wiele. Dlatego najchętniej piszę w swoim biurze, albo późnym wieczorem, gdy domownicy pójdą już spać. I tutaj pojawiają się kolejne dylematy: pisać, czy czytać? Życie to ciągłe wybory.
Gdzie Tomasz Brewczyński szuka inspiracji dla własnej twórczości? Czy to są autentyczne historie kryminalne, literackie dokonania poprzedników czy wyłącznie własna wyobraźnia?
Jak na razie jej źródłem stało się moje miasto. Pierwszą bowiem scenę „Implikacji” napisałem zainspirowany fragmentem miejskiej przestrzeni, w której nagle wyobraziłem sobie mężczyznę znajdującego na ulicy zakrwawione ciało. Jeśli zaś chodzi o przedstawioną w książce opowieść, to powstała ona wyłącznie w mojej wyobraźni.
Aktualnie pracuję nad drugą książką, w której inspiracja Piłą oraz jej historią, stała się jeszcze bardziej wyraźna. Tytuł roboczy i raczej już ostateczny thrillera to „Jasnowidz”. Jego retrospektywny wątek opiera się na wielkiej tragedii, jaka miała miejsce w Pile ponad sześćdziesiąt lat temu. Jako dziecko wiele o niej słyszałem, a kiedy rozpoczęła się moja pisarska przygoda, postanowiłem, że właśnie do niej nawiązywać będzie „Jasnowidz”. A część współczesna historii jest również w całości wymyślona przeze mnie.
Jak autor „Implikacji” wyobraża sobie, a jak planuje przyszłość literacką? Czy kolejna książka już powstaje, czy jest na etapie planów?
Nic nie planuję, a nawet czuję, że moja przygoda z wydawaniem książek skończy się na debiucie. Jest tak wielu autorów. Całe setki zdolnych, utalentowanych twórców, wśród których ja czuję się naprawdę niepewnie. Coś nowego, tak jak wspomniałem, powstaje. Ukończony jest cały wątek historyczny oraz dwie trzecie fabuły współczesnej. Obecnie pracuję nad jej zakończeniem. Dopinam wszystko w konspekcie, by potem zbudować pasujące do siebie sceny. Nie wróżę sobie jednak większego, literackiego sukcesu, bo to naprawdę ciężki rynek. Moje marzenie już się spełniło, a piszę, bo to dla mnie niesamowita odskocznia od szarej, przygnębiającej codzienności. To mnie pochłania bez końca i pozwala zapomnieć o ziemskich problemach i troskach. I chyba nie przestanę, lecz czy człowiek jest w stanie przewidzieć, co będzie na przykład za tydzień? Ostatni czas pokazuje, że niekoniecznie.
Świetny reportaż. Tomaszu trzymam kciuki za Jasnowidza. Będzie dobrze, tak jak w przypadku IMPLIKACJI.