Autor: Patryk Pleskot
Tytuł: Zabić. Mordy polityczne w PRL
Wydawca: Znak Horyzont
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-3436-9
Liczba stron: 507
…
Dość długo składałem się do tej recenzji. Może nawet za długo, ale lektura książki, o której poniżej kreślę parę słów, to – w pewnym zakresie – traumatyczne przeżycie. Już sam główny tytuł książki Patryka Pleskota „Zabić” jest mocny, ponad miarę i zakres samego użytego jednego słowa. Zabić! Za tym wprawiającym w czyn słowem jest juz tylko śmierć. Wydawca nie oszukuje czytelnika. W tej książce historyka Instytutu Pamięci Narodowej tylko śmierć jest prawdziwa i pewna.
Podtytuł omawianej pozycji wydawniczej brzmi „Mordy polityczne w PRL”. Niejeden z czytelników, zwłaszcza tych, których choćby tylko młodość, a jeszcze silniej juz dojrzałe, zawodowe życie, przebiegło przez lata PRL-u, głośno zastanowi się czy aby na pewno mordy polityczne miały miejsce w naszym kraju. Jeśli nie będzie aż tak kategorycznie nastawiony, to przynajmniej zwątpi czy każde w opisanej książce zabójstwo miało wymiar polityczny. W wolnym świecie to właśnie – na szczęście – jedna z największych wartości – myślenia i mówienia tego, co się myśli bez ograniczeń ideowych, religijnych czy jakichkolwiek innych. Nie miejsce tutaj również na roztrząsanie co było a nie było polityczne. Opowiedziane historie, dramatyczne, mocne i niepokojące bolesne w perspektywie tak jednostkowych ofiar, jak i z uwzględnieniem całokształtu uwarunkowań czasu i miejsca, mają charakter polityczny. To, co uderza w pierwszej kolejności podczas lektury, jak i bezpośrednio po niej samej, to ogrom, bezmiar śmierci, wobec której wszyscy są równi. Jak obuchem w głowę są pierwsze słowa recenzowanego tytułu. Licealista utopiony w Wiśle… Nastolatek pod nocnym klubem z rozbitą czaszką… Maturzysta zakatowany na komisariacie… Śmiertelnie pobity student porzucony w kamienicy… Młody rolnik wrzucony do studni… Topielec z workiem kamieni przywiązanym do nóg… Sędziwy ksiądz ze skręconym karkiem… Młody wikary otruty tlenkiem węgla… i starszy otruty alkoholem etylowym… Były premier torturowany we własnym domu… Młody chłopak ze sztyletem wbitym w serce… Tłumaczka z poderżniętym gardłem i uduszona staruszka… Oto wszyscy bohaterowie tej książki. W większości bardzo dobrze znani, wpisani na stałe w krwawą historię współczesnej Polski. Nie będę ich wymieniał. Ich nazwiska i historie tłumaczą się same.
Patryk Pleskot w żadnej z opowiedzianych historii nie odkrywa kart już nieodkrytych. Wnikliwie, rzetelnie, rzekłbym nawet, że niekiedy kronikarsko i trochę nudnawo, jak na zbyt spokojnego historyka przystało, relacjonuje, szafując zeznaniami i innymi materiałami źródłowymi. W rzeczywistości nudy w tej książce nie ma. Trudno bowiem o takową, gdy obok śmierci i tragedii z nią związanych, występuje kłamstwo pojedynczych ludzi, a jeszcze częściej całych grup (najczęściej tych spod znaku najgorszych służb komunistycznych), by wreszcie pokazywać niekiedy odkrytą i nienawistną twarz systemu. Bo gdyby chodziło tylko o śmierć. W wielu momentach czytelnik uświadamia sobie, że będąca konsekwencją – niekiedy opracowanych szczegółowo działań celowych i świadomych, a niekiedy zbiegów okoliczności niezamierzonych i działań nieuświadamianych w swoich skutkach – śmierć każdej z osobna wywołanej osoby, to ostateczny, ale i „drobny” etap w tych realnych historiach. To nie sama śmierć sprawia traumę czytelniczą, lecz to co przed nią i po niej. Pogarda, nienawiść, małość… Na język cisną się dziesiątki kolejnych słów, a równocześnie dosłownie język staje kołkiem, bo jak nazwać… czyste Zło. Nasze wyobrażenia o człowieku brukają bardziej wydarzenia przed śmiercią, stanowiące naturalną podwalinę do politycznej zbrodni, która w rzeczywistości ma tą najgorszą, realną szatę kryminalnego czynu. Jeszcze chyba gorzej jest z tym, co działo się dalej. Każdy rozdział recenzowanego tytułu pełen jest przykładów na to jak w różny sposób ofiary i ich bliskich „zabijano” raz kolejny, raz boleśniejszy i jeszcze bardziej odzierający z człowieczeństwa. Robiono to i w wielki systemowy sposób, z udziałem machiny służb, instytucji, ale i w małych zabiegach, takich wręcz odruchach ukrywania czegoś, co w mniemaniu sprawców, miało być tylko drobnostką, słabością, lichym błędem.
Dla mnie jako kryminalistyka, przedstawiciela służb mundurowych i wykonującego funkcję publiczną biegłego, po lekturze „Zabić” Pleskota, najbardziej boli… porażka idei sprawiedliwości, systemu instytucji orzekających o winie i karze, szukających i dystrybuujących dowody prawdy o zdarzeniu jakie było nie było i kogo dotyczyło. Zdanie wyżej, przed słowem „porażka” postawiłem trzy kropki, bo tak naprawdę szukałem odpowiedniego wyrażenia. Pojęcie „porażki” nie jest dobrym wyborem. Ani pojemnym znaczeniowo, ani właściwie mocnym, ani zakresowo szerokim, ani wreszcie etycznie naznaczonym. Szczerze trudno znaleźć tak pojemny zestaw znaków literowych układających się w to, co było źródłem, motywem, narzędziem, sprawcą, kłamstwem itd. zła pod postacią śmierci książkowych bohaterów i tego wszystkiego, co przed nią doświadczyli, a także tego, co ich losy i nazwiska doświadczyły po zbrodni.
Komunistyczny aparat represji w książce Patryka Pleskota jawi się jako fabryka zła w każdej postaci i formie. Zbrodnie wcielają się we wszystkie możliwe szaty mroku i tajemnicy. Wydawca na okładce pisze, że to opowieści wciągające jak najlepszy kryminał. Rzecz w tym, że rzadko kryminał nie wieńczy zwycięstwo prawdy i sprawiedliwości. I tym właśnie różni się tytuł Pleskota od kryminalnych powieści. Po jej lekturze, choć przecież znamy opowiedziane historie, wzmacnia się poczucie bezgranicznej bezsilności i smutku. Niestety większość spraw dotyczących komunistycznych zbrodni do dziś nie została w pełni rozwiązana. Autor książki, korzystający z licznej literatury, wielu, nierzadko bezpośrednich, źródeł, także staje przed tą granicą niewiedzy, kłamstw i półprawd. Nie snuje domysłów, ale nie stroni też przed narysowaniem możliwych wersji wydarzeń, w tym także wskazujących możliwych sprawców zabójstw.
Patryk Pleskot, historyk IPN, wykonał swoją książką niesamowitą pracę. Jak nikt inny wcześniej, zebrał i podsumował dotychczasowe ustalenia w poszczególnych sprawach. I tych głośnych, bardzo znanych, jak i tych mniej rozpoznawalnych. Za tą pozycją stoi spora dawka wiedzy historycznej i dokonań śledczych wcześniejszych oraz aktualnych. To ważna książka. Obowiązkowa zwłaszcza dla młodych ludzi. Przemawia w niej tylko historia, zamknięta w ludzkich dramatach, ale mająca barwy nie tylko krwi. Nie znajdziemy w niej ideologii, polityki, lecz wyłącznie prawdę faktów w imię najprostszych wartości.
Zamieszczone w Baza recenzji Syndykatu ZwB i przeczytane dzięki Wydawnictwu Znak Horyzont