„Już mnie nie oszukasz” – Harlan Coben mistrzem literackich iluzji

 

Harlan Coben w swoich powieściach przyzwyczaja nas do nader przyjemnego wysiłku zmagania się z prawdą faktów, która rzadko kiedy okazuje się być naprawdę tym, czym miała być. Dotyczy to zarówno tych „zapasów” myśli, które stają się udziałem wykreowanych przez niego postaci. Nie inaczej jest z nami czytelnikami, którzy choćby nie wiem jak się starali, ulegamy złudzeniom rozwiązania tajemnicy. A przecież ostatecznie przegrywamy w tym swoistym wyścigu o fakty śledztwa.

Rzecz w tym, że dla miłośników gatunku to żadna porażka, lecz oczekiwana radość uczestniczenia w literackim pojedynku pomiędzy dobrem złem, zbrodnią i jej rozwikłaniem. Podobnie jest w ostatniej książce Cobena „Już mnie nie oszukasz”. To rasowy thriller, w którym aura tajemniczości, doza mrocznego lęku i zaskakująca układanka fabularna przenikają się wzajemnie, czyniąc prawdziwą ucztę czytelniczą.

Emocjonalne barwy książkowej opowieści namalowane zostały w tym przypadku wyraziście i przekonująco. Główna bohaterka Maya Stern, do niedawna czynny jeszcze żołnierz, dla której walka na śmierć i życie była chlebem powszednim, traci w niewyjaśnionych okolicznościach męża. Wspólny spacer w parku miejskim kończy się dla tej małżeńskiej pary tragicznie. On jest ofiarą dość zuchwałego napadu z bronią w ręku, ona zaś uciekając z miejsca dramatycznych wydarzeń, nie będzie w stanie uciec od krwawych i bolesnych wspomnień. Zabójstwo męża to to tylko katalizator, który budzi jeszcze gorsze lęki powiązane z wcześniejszą śmiercią ukochanej siostry. A porównanie do metafor onirycznych jest tutaj jak najbardziej na miejscu, bo sen jest przekleństwem głównej bohaterki. Nie ma nocy, w której Maya Stern nie jest dręczona doświadczeniami wojennymi – krzykiem zabijanych z jej rozkazu cywili, które ścierają się z krzykiem ukochanego Joego. Coben nie byłby jednak sobą, gdyby postać swojej bohaterki narysował wprost i oczywiście. Zdradzę tylko, że dość szybko nabieramy niewytłumaczalnego wrażenia, że Maya Stern nie tylko, że może mieć coś wspólnego ze śmiercią męża, ale także kto wie czy nie jest jej sprawczynią.

Gdy nasze przypuszczenia graniczą z pewnością, Coben uderza fabularnym „przewrotem”. Zwrotów akcji, wyrastających z mroków śledztwa, za które zabiera się główna bohaterka, jest w recenzowanej powieści wystarczająco dużo. Role jakie przypisane zostają poszczególnym postaciom ulegają przy tym nieustannym zamianom i przemianom. Najlepiej widać to na przykładzie Stern. Z pewnością jest ofiarą, lecz nie tylko zbrodni dokonanej na uliczkach parkowych. Groźniejsi wrogowie ukrywają się w przestrzeniach sieci internetowej, czyniąc z niej negatywną bohaterkę mediów, poddając publicznego osądowi, która nie ma nic wspólnego z prawdą i sprawiedliwością. Na tym nie koniec. Dawni wrogowie stają się – nie bez dozy leku i ograniczonego zaufania – partnerami w grze o jeszcze głębsze pokłady prawdy.

Główna bohaterka bardzo przekonująco dotyka granic szaleństwa. Coben w kreowaniu takich sytuacji jest mistrzem. Mało? Nie u autora „Nieznajomego”. Prawda okazuje się mieć wiele pokładów, zaś tajemnice wychodzą z kolejnych tajemnic niczym zestaw matrioszek. Akcja powieściowa dziejąca się na naszych oczach poddana zostaje próbie przeszłości. Współczesność ma swoje wytłumaczenie w tym, co było wcześniej. I znów tajemnica goni tajemnice, a ich odkrywanie to wyjątkowy trudny proces. Ci, którzy byli bliscy emocjonalnie i kryształowi etycznie, okazują się mieć drugą twarz. Już nie tak pozytywną i otwartą na prawdę.

Intryga wpleciona w fabułę „Już mnie nie oszukasz” to prawdziwy majstersztyk pisarski. Jeśli mierzyć jakość thrillera siłą splątanej akcji fabularnej i poziomem napięcia narracyjnego, to recenzowana powieść bezapelacyjnie na takie miano zasługuje. Harlan Coben nie oszczędza ani siebie, ani czytelników. Od siebie wymaga najwyższej klasy literackiego zaangażowania, od nas zaś otwartego podejścia do realiów opowiadanej historii. Im więcej się otworzymy, tym bardziej zostaniemy zaskoczeni, ulegając przyjemności literackiej przygody.

Przeczytane dzięki Wydawnictwu Albatros