„7 złotych pytań kryminalistyki” do Wojciecha Chmielarza z okazji premiery powieści „Rytuał”
Co sprawiło, że to właśnie Jakub Mortka został głównym bohaterem Twojej pierwszej i najdłuższej serii kryminalnej? Czy od początku miałeś sprecyzowaną jego postać pod względem charakterologicznym, emocjonalnym i egzystencjalnym? Czy to postać od początku mocno zarysowana w Twoim zamyśle, czy też zaczęła żyć własnym życiem, kształtując się wraz z kolejnymi tomami?
Pomysł na Mortkę trochę jest zainspirowany cytatem z powieści Dennisa Lehane’a „Rzeka Tajemnic”. Ten cytat pojawia się zresztą jako motto „Podpalacza”. „Właściwie to jestem okropnie nudny, pani Marcus. Odebrać mi mój zawód i mnie nie ma”. Właśnie takiego bohatera chciałem. Kogoś, kogo, kiedy odbierzemy to, że jest policjantem, to nie wiemy, jak go opisać. I początkowo taki jest Mortka. Nie ma hobby, zainteresowań. Praca pochłania go całkowicie. Z tokiem opowieści się zmienia. Ja pewnie dojrzewałem też jako autor. Czułem, że mogę dodawać mu więcej cech, punktów charakterystycznych, bo sobie z tym poradzę. Ale to jest postać, która rozwijała się z każdą kolejną powieścią. I niejednokrotnie mnie zaskakiwała.
Gdzie chciałbyś jeszcze umieścić akcję kolejnej choć jeszcze jednej powieści z Jakubem Mortką? A czy jest takie miejsce, lokacja, na tyle zgrana Twoim zdaniem, że nigdy nie wysłalbyś tam Mortki?

No cóż, to trudne pytanie. Bo Mortka jest warszawskim policjantem. A przynajmniej nim był. Znał to miasto, znał tych ludzi, a oni znali jego. Zresztą, mam wrażenie, że jego największą zaletą jest to, że był i jest uparty. I po prostu idzie przed siebie. Ale pozbawiony tej wiedzy o mieście, staje się trochę ślepy. Nie wie, co ma robić. Nie wie, gdzie ma przeć. Trochę przez przypadek napisałem jedną z nim książkę, która dzieje się w Karkonoszach. Potem w „Rytuale” to pociągnąłem. Ale odpowiadając na twoje pytanie – słabo widzę Mortkę gdziekolwiek poza Warszawą. Ale jakbym miał puścić wodzę fantazji, to chciałbym zobaczyć, jak prowadzi śledztwo za granicą. A niech będzie, że we Francji. Gdzie bym go nigdy nie wysłał? Do Stanów Zjednoczonych. Jakoś mi tam nie pasuje
Kiedy pojawił się pomysł na kontynuowanie serii po pierwszym tomie „Podpalacz”? Czy zakładałeś, że będzie to cykl zamknięty, na przykład w trylogii, czy przywiązanie do bohatera, a z czasem sukces czytelniczy spowodowały zmianę, dzięki której mamy przyjemność poznawać kolejne prowadzone przez niego sprawy?
Kiedy pisałem „Podpalacza”, który był moim debiutem, chciałem po prostu napisać książkę, którą ktoś wyda! Kiedy to się udało, dość naturalnie przyszedł mi pomysł na „Farmę Lalek”. A potem już poszło. Ale nie planowałem całego cyklu. Spokojnie czekam za każdym razem jak mi się pojawi kolejny dobry pomysł na książkę z tym bohaterem. Za każdym razem jestem trochę zaskoczony, gdzie mnie on prowadzi. Ale też w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to jest bohater, który może mi towarzyszyć całe życie. I chcę, żeby tak było. Myślę, że będę do niego regularnie wracał.
Jak zmieniała się postać Jakuba Mortki w kolejnych częściach Twoimi oczami? Na ile ewolucja tej postaci wynika z Twojego prowadzonego komentarza do zmieniającej się Polski i kondycji instytucji publicznych, a na ile związane jest to powiązane z zamysłem całkowicie literackim, niezależnie od innych elementów twórczych?
Myślę, że to głównie ewolucja mnie jako człowieka i autora. Kiedy powstawał „Podpalacz” miałem 26 lat. 28, kiedy go wydawałem. Wtedy pewnie rozwiązania fabularne wydawały mi się oczywiste, słuszne i niesamowite. A bohater, który ma 33 lata bardzo stary. Teraz, kiedy sam jestem po czterdziestce widzę, że Mortka zrobił sporo głupstw. I jakoś muszę się do tego literacko odnieść. Oczywiście, są w tych książkach odniesienie do tego, co się dzieje w Polsce, ale do dlatego, że te książki się dzieją tu i teraz. Nie mogę od tego uciec. Sam mam poglądy jednoznacznie i pod każdym względem lewicowe. Ale nie chcę, żeby to było widać w moich książkach. Bo ich celem nie jest nawracanie kogokolwiek, ale zaprezentowanie czytelnikowi fascynującej (mam nadzieję) historii.

Czym różni się dla Ciebie prowadzenie pracy nad książkami w serii z Mortką od pracy nad innymi powieściami, na przykład z cyklu gliwickiego czy thrillerami psychologicznymi? Czy wracanie do tej postaci daje Ci pewien komfort twórczy i ułatwia pisanie, czy raczej stanowi wyzwanie, by nie popaść w rutynę?
To jest za każdym razem wyzwanie! Bo mam wrażenie, że te pierwsze pięć książek ma wysoki poziom. I wryło się w serducha czytelników. Dlatego kolejna część nie może być gorsza! To zawsze musi być coś i musi być coś mocnego!
Dlaczego zdecydowałeś się uczynić z Mortki postać tak pełną rozterek i niejednoznaczności moralnych i emocjonalnych? Czy to jest to obowiązkowa „licentia poetica” autorów powieści detektywistycznych? Uważasz, że współczesny czytelnik właśnie tego oczekuje od bohatera kryminału – przekraczania pewnych granic, przysłowiowego życia na zakręcie? Idealny śledczy nie jest ciekawy?
Idealny śledczy może być ciekawy, ale ja nie chcę o nim pisać. Nie interesuje mnie literacko. A Mortka… Mortka po prostu już mi się wymknął spod kontroli. Nie panuje nad nim. On ma swoje życie, swoje rozterki, ja mogę je tylko opisywać. I tak, okej, może przesadzam teraz, ale czasami tak jest w pisaniu. Nakręciłem jakąś fabularną sprężynę i teraz muszę się zmierzyć z konsekwencjami. Ale to jest przyjemne, zabawna, daje dużo frajdy i intelektualnie rozbudza. Mam nadzieję, że czytelnicy mają podobne odczucia.
Kto – proszę uchyl rąbka tajemnicy – miał największy wpływ na rozwój Mortki jako bohatera? Czy zdarzyło się, że uwagi i propozycje czytelników, a może poprowadzenie wątku jakiejś postaci drugoplanowej lub też inne zdarzenie spowodowało, że biografia Mortki potoczyła się tak a nie inaczej?
Raz jeszcze powtórzę – upływ czasu. Ja się zmieniam jako człowiek, jako autor. Dojrzewam. Razem ze mną mój bohater. A może to ja gonię za nim. Ale nie, nigdy czytelnicy nie wpływają na to, co piszę. Może to zabrzmi arogancko, ale po dwudziestu książkach jestem w stanie powiedzieć, że jestem pisarzem. I lepiej wiem, co czytelnicy chcą przeczytać od nich samych. Ale na tym polega ten zawód.